Dłońmi po raz kolejny przygładziłam sukienkę. Sprawdziłam, czy fryzura i
makijaż nie zepsuły się, czy nie mam dwóch różnych butów na stopach.
Wypuściłam powietrze i założyłam maskę. Ostatni raz spojrzałam w lustro.
Pokój Wspólny opuściłam z Ginny. Idąc przez korytarz, powtórzyłam w
myślach plan przebiegu dzisiejszego wieczoru. Tak, z pewnością będzie
wyjątkowy. Rudą przejął wysoki blondyn pod Wielką Salą - zapewne jej
partner. Nigdzie nie widziałam jednak mojego. Niespokojnie przestąpiłam z
nogi na nogę. Ręce zaczęły mi się pocić ze zdenerwowania. A co, jeśli
nie przyjdzie? Rozdrażniona przeszłam przez próg sali balowej. Stał pod
schodami. Ubrany był w czarny garnitur, idealnie podkreślający jego
szczupłą sylwetkę. Jak na Harry'ego Pottera prezentował się przyzwoicie.
Uśmiechnęłam się w duchu. Wzrok nadal utkwiony miał w wejście. Chyba
mnie nie zauważył. Zeszłam po stopniach i dotknęłam jego ramienia.
Momentalnie obrócił się do mnie.
- Ładna sukienka - spróbował mnie skomplementować. Uniosłam brew - Napijesz się czegoś? - Kiwnęłam zdziwiona. Okularnik co chwilę zerkał na drzwi. Nieco inaczej to sobie wyobrażałam. Omiotłam wzrokiem salę. Wiele nie zmieniono. Długie stoły zastąpiły dwuosobowe z wygodnymi fotelami. Zamiast ławy nauczycielskiej był bar z napojami i jedzeniem. Właśnie tam znajdował się teraz Wybraniec. Po chwili podeszła do niego drobna dziewczyna. Ciepły uśmiech wpłynął mi na twarz, by po chwili zniknąć. Coś ich do siebie ciągnęło. Szkoda, że Ginevra długo się nie nacieszy widokiem bruneta. Bolało mnie, że musiałam odebrać jej to szczęście. Postanowiłam przerwać im rozmowę, lepiej, żeby Weasley nie zacieśniała z nim tego wieczoru więzi. A innego nie będzie. Życie jest brutalne. Muzyka ucichła, na podwyższenie wszedł dyrektor. - Pragnę wam życzyć jedynie dobrej zabawy! - Mówił magicznie wzmocnionym głosem. - Nauczyciele dzisiaj także chcą odpocząć, więc proszę o przyzwoite zachowanie - o tak, będę grzeczna - o mało nie parsknęłam. W sali na nowo zabrzmiała piosenka. Harry podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w geście zaproszenia. W odpowiedzi złączyłam palce z jego. Poprowadził mnie kawałek dalej, gdzie tańczyło kilka innych par. Chłopak objął mnie w tali, musiałam przysunąć się bliżej. Kołysaliśmy się w rytm słów. Tak, słów. Tekst jakby miał swoją własną melodię. Podkład przedstawiał historię bohaterki, słowa jej marzenia. Przymknęłam oczy, odprężyłam się. Na chwilę zapomniałam o celu przyjścia. Zaczęłam cicho śpiewać razem z piosenkarką. Stworzyła magiczny nastrój. Ktoś zgasił światła. Jedynym źródłem były świece. Wyglądało to niesamowicie. Może gdybym była tu z kimś, kogo kocham, uznałabym to za romantyczne. Uchyliłam powieki. Harry wpatrywał się we mnie z uśmiechem. Spojrzałam na niego pytająco. - Masz piękny głos - zamarłam. Nie śpiewałam od czasów sierocińca. To była pierwsza chwila zapomnienia. Zmieszana odsunęłam się od okularnika. Musiałam się czegoś napić. Przeprosiłam Harrego. Szybkim krokiem podeszłam do baru i poprosiłam o Ognistą. Co mnie tak wytrąciło z równowagi. To, że ktoś usłyszał jak śpiewam, czy to, że będę żyć ze świadomością, że mój sekret zabierze do grobu? Bo z pewnością nie pozwolę, żeby ktoś się o nim dowiedział. Śpiewanie było dla mnie czymś świętym. Czystością pozwalającą wyrwać się z rzeczywistości. Przełknęłam napój. Gardło mnie zapiekło. Stop. Muszę mieć świadomy umysł. Oblizałam wargi z piany i wróciłam do Pottera. Zegar wybił 1:00. Już niedługo. Z głośników wydobywała się teraz żwawsza piosenka. Już nie tańczyliśmy w parach. Przyjaciele dobrali się w grupki i szaleli. Większość nauczycieli poszło spać, został jedynie Snape i McGonagall. Czasem któryś wracał i zaglądał, by po chwili zniknąć za drzwiami. Uczniowie Slytherinu potykali się od nadmiaru alkoholu. Doszło do bójek, które Severus szybko zakończył. Czas mijał, z każdą minutą coraz częściej patrzyłam na zegar. Jeszcze trochę musiałam wytrzymać. Zaraz, ciekawe czy Mistrz Eliksirów wie o akcji. Mogłam spytać ojca. Moje serce nagle przyspieszyło. Jeśli książka się nie myli, Snape jest podwójnym szpiegiem. A to znaczy, że będzie próbował mnie powstrzymać! Dłonie znów stały się mokre. Zostało jedynie kilka minut. Czemu o tym wcześniej nie pomyślałam... Muszę to zrobić wcześniej, muszę go zabić teraz. Podeszłam do Wybrańca. - Harry, przejdziemy się? Trochę mi niedobrze. - Jasne. Chodź - wyszliśmy z Wielkiej Sali i skierowaliśmy się ku jeziorze. Księżyc schował się za chmurami, gwiazd też nie było widać. Jakby wiedziały, że coś ma się zaraz wydarzyć, coś złego, i nie chcą na to patrzeć. Pozwoliłam zbliżyć się Harremu, ale nie na tyle, aby zobaczył za moimi plecami różdżkę. Teatralnie westchnęłam. - Już mi lepiej, dzięki. - Jesteś pewna? - Zacisnęłam wargi i kiwnęłam. Nie mogłam się w żaden sposób zdradzić. Tego, jak bardzo się tym stresowałam. Nigdy nie zabiłam, mówi się "kiedyś musi być ten pierwszy raz". Ale czy na pewno odnosi się do wszystkiego? Coś poraziło mnie w oczy. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na źródło mocnego światła. Księżyc wychylił się zza kłębów. Miałam wrażenie, że się do mnie uśmiecha, próbując dodać otuchy. Przepraszam. Wymówiłam formułkę zaklęcia uśmiercającego, celując w Harrego. Zielony promień wystrzelił z mojej różdżki i prawie dosięgnął celu. Prawie, bo k t o ś odbił zaklęcie. Severus Snape biegł w naszą stronę. Przerażenie wymalowane na twarzy chłopaka pewnie było teraz równe mojemu. Szło tak idealnie! Wiedziałam, że profesor jest zdrajcą. A teraz będzie musiał odpowiedzieć przed Lordem Voldemortem. Myśl, że mogło być po wszystkim, gdyby nie ten kretyn, zawrzała we mnie. Zadrżałam. - Avada Kedavra! - Snape tym razem nie zdążył zareagować. Harry chyba nawet nie zauważył promienia, nadal był w szoku. Jego zwiotczałe ciało uderzyło o ziemię. Poprawiłam przekrzywioną maskę i schowałam różdżkę do ukrytej kieszeni w sukni. Przeszłam obok Nietoperza z mściwym uśmiechem. Złapał mnie za łokieć. - Ktoś to widział. Dlatego nie pozwoliłem ci go tutaj zabić. Ale ty oczywiście nawet nie rozejrzałaś się, czy ktoś nie podgląda. Wiesz, na co się naraziłaś? Pewnie już jest u Dumbledore'a - zamilkł. Mój mózg wciąż przyswajał informacje. Ktoś widział. Ktoś widział. Ktoś widział. - Zniszczmy zwłoki - wysyczał. - Nie. Mają prawo go pochować. Chodźmy stąd, zanim kolejna osoba nas zobaczy. Nigdy nie słyszałam tak przeraźliwego krzyku. Nie widziałam też takiej rozpaczy malującej się na twarzy. Wiedziałam, co oznacza strata bliskiego. Aż za dobrze. Dlatego nie próbowałam pocieszyć Ginny, kiedy dyrektor ogłosił śmierć Harrego Pottera. Chłopca-Który-Przeżył-By-Kiedyś-Zginąć. Wspaniałego ucznia, oddanego przyjaciela, bohatera. Jedynymi osobami, które nie płakały, to był Snape, dyrektor, ja i Ślizgoni. Albus wyglądał bardziej na złego, niż zrozpaczonego. Domyślam się, dlaczego.
"- Więc chłopak... Chłopak musi umrzeć? - spytał Snape zupełnie spokojnie.
- I Voldemort sam musi tego dokonać, Severusie. To jest najważniejsze. Cisza zapadła na kolejną długą chwilę. Potem Snape powiedział: - Sądziłem... Przez te wszystkie lata... że chronimy go dla niej. Dla Lily. - Chroniliśmy go, ponieważ trzeba go było nauczyć, wyszkolić, pozwolić mu wypróbować swoją siłę - odparł Dumbledore, a jego oczy wciąż były zamknięte. - W międzyczasie połączenie pomiędzy nimi stawało się coraz mocniejsze, czerpało z nich siły. Czasem miałem wrażenie, że Harry się domyśla. Jeśli go znam, urządzi wszystko tak, że kiedy faktycznie wyruszy na spotkanie własnej śmierci, będzie to oznaczać koniec Voldemorta. Dumbledore otworzył oczy. Snape wyglądał na przerażonego. - Pozwalałeś mu żyć, by mógł umrzeć w odpowiednim momencie? - Nie bądź taki zszokowany, Severusie. Ilu mężczyzn i kobiet zginęło na twoich oczach? - Ostatnio jedynie ci, których nie byłem w stanie ocalić - odparł Snape. Wstał. - Wykorzystałeś mnie. - To znaczy? - Szpiegowałem dla ciebie. Kłamałem dla ciebie. Narażałem się dla ciebie na śmiertelne niebezpieczeństwo. Wszystko po to, by syn Lily Evans był bezpieczny. Teraz mówisz mi, że hodowałeś go jak bydło na rzeź..." (Harry Potter i Insygnia Śmierci, wspomnienie Severusa) |
30 lip 2012
Rozdział 12. Bycie niezastąpionym człowiekiem niesie w sobie wielką odpowiedzialność
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Treść właśnością Cavalli. Motyw Rewelacja. Obsługiwane przez usługę Blogger.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz